Garden of Dreams w Kathmandu

Jest takie dziwne miejsce w Kathmandu, odbiegające od reszty miasta wyglądem, klimatem, przeznaczeniem. To Ogród Snów. Przed wzrokiem przechodniów ukryty jest  za wysokim murem, wzmagającym jeszcze ciekawość co to za ogród. Nie dane mi było przekonać się o tym podczas mojego pierwszego pobytu w Nepalu, bowiem program wycieczki tego nie przewidywał. Postanowiłam zatem przyjechać tu jeszcze raz, aby się przekonać, jaka tajemnica tkwi za tym murem.
W słoneczny upalny ranek dane mi  było wejść za bramę muru. Jakież  było moje zdumienie. To co zobaczyłam przeszło wszelkie moje oczekiwania. Wprawdzie czytałam suche wzmianki o tym ogrodzie w kilku przewodnikach, ale nic nie oddało rzeczywistości.
Przede wszystkim informacje, że ogród jest zaniedbany i gromadzi się fundusze na jego renowację są nieprawdziwe. Ogród jest odrestaurowany i to bardzo starannie. Uderzyło mnie bogactwo programu. Na stosunkowo niewielkiej przestrzeni zamkniętej w bardzo nieregularnym czworoboku projektant zawarł ogromną Bibliotekę zamykającą go częściowo od strony północnej i zachodniej i Salon do Picia Herbaty połączony z Bażanciarnią, obecnie przerobione na restaurację i Rotundę w której można schronić się przed słońcem i posiedzieć na ławce patrząc na amfiteatr, półkolisty staw i dalej na Duży Staw ze złotymi rybkami i Salon do Picia Herbaty.

Budowle te są bowiem położone na głównej osi podłużnej. Druga oś podłużna biegnie przez bardzo formalny ogród japoński ze strzyżonymi bukszpanami mającymi listki w zielono – białe paski  i dalej w kierunku wschodnim, z niewielkim uskokiem, Drogą Różaną  obsadzoną białymi drobnymi różyczkami, nad którą biegnie galeria na wysokości piętra, stanowiąca doskonały punkt widokowy na cały ogród.
Osi pionowych jest 6. Pierwsza od wschody biegnie przez wykusz w Bibliotece, palmę w Japońskim Ogródku i Rotundę. Druga przez jedną z trzech Trzypiętrowych Fontann znajdującą się w Japońskim Ogrodzie i Główny Trawnik  aż do ujścia ukrytej w murze Kaskady. Trzecia biegnąca bokiem Biblioteki, następnie przez Księżycowe Drzwi , ogrodzone balustradą brzegi trawnika, rzeźbę na osi głównej i bok Grishma Pawilonu. Kolejna biegnie przez pozostałe dwie Trzypiętrowe Fontanny spinające najwęższy fragment Ogrodu. Następna główną Aleją poprzeczną, kolejna środkiem pergoli odchodzącej od Różanej Drogi przez duży Staw, mostek na półkolistym stawiku i południową pergolę i ostatnia ścieżką odchodzącą pod kątem prostym od zachodniego końca Różanej Drogi przez Salon do Picia Herbaty i Palmę. Ta mnogość osi nie męczy, a wręcz przeciwnie wprowadza ład co jest z korzyścią w ogrodzie tak wypełnionym programem jak ten. Te załamujące się pod kątem prostym lub stanowiące idealne fragmenty łuków linie ogrodu jedynie w dwóch fragmentach są zakłócone. Po prawej stronie Salony Herbacianego jest nieregularne oczko wodne, wyłamujące się ze wszystkich ryzów a po przeciwnej stronie przy pniu starego drzewa głazowisko z otoczaków w którym ukryto doniczki z drzewkami szczęścia. Te miłe akcenty nie wprowadzają chaosu w całą kompozycję, lecz pozwalają wytchnąć w tym idealnie uporządkowanym ogrodzie.

Na szczególną uwagę zasługują słonie stojące przed Salonem do Picia Herbaty. Słoń tata stoi sam, przy słoniu mamie stoi słonik dziecko.  To urocza kompozycja nadaj całemu ogrodowi ciepły charakter.
Ogród jest piękny, chociaż lekko przeładowany. Bardzo formalny. Wiele podobnych fragmentów aranżacji ogrodowych można zobaczyć wszędzie. Mnie zachwyciły dwa elementy, do których podobnych nie widziałam nigdzie: Amfiteatr i Kaskada.
Amfiteatr to nachylony ku centrum ogrodu trawnik w formie szerokich półek zaznaczonych płaskimi kamieniami. Na tych półkach rozkładane są maty i wałki pod głowę na których można leżeć. Wałek powoduje, że leżąc można oglądać ogród. Z przyjemnością skorzystałam z tej możliwości kładąc się w cieniu wielkiej palmy. Wyciągnęłam zeszyt do rysunków i próbowałam przenieść chociaż jakiś fragment ogrodu na papier. Niestety byłam tak przejęta, że rysowanie szło mi źle; gubiłam proporcje i perspektywę. Mimo to dwójka dzieci ocenia moje próby wysoko. Ot dziecięca szczerość i prostota ducha.
Bok ogrodu wzdłuż Tridewi Marg jest ukośny w stosunku do osi głównej. Wszystkie linie w ogrodzie krzyżują się pod kątem prostym. Powoduje to, że powstają fragmenty o kształcie trójkątów prostokątnych lub trapezów. W jednym z takich trójkątów o bardzo ostrym wierzchołku, między dwiema ścianami ogrodzenia ukryta jest Kaskada. Woda wycieka z wysoko położonego wąskiego tarasu i ścieka po kolejnych rozszerzających się tarasach aż na sam dół. Natychmiast kojarzy mi się to z himalajskimi rzekami, które spienione o głazy z hukiem toczą swe wody.  
W Galerii koło księżycowych drzwi można zobaczyć w jakim stanie Ogród był jeszcze kilka lat temu. Był zaniedbany, zarośnięty. Można zauważyć, że niektóre fragmenty lekko przerobiono, np. Amfiteatr stanowił dno sadzawki, Główny Trawnik poprzecinany był ścieżkami i nieco odmienne miał granice, jednakże nie naruszono pierwotnego  charakteru ogrodu mimo tego, że część budynków nie przetrwała kolejnych trzęsień ziemi i zapomnienia. Na szczęście ze starego ogrodu pozostały drzewa i pnącza. Stara Wisteria wygląda jak kłębowisko pni drzew, w którym odwiedzający ogród Nepalczycy upatrują siedzibę bóstwa. 
Tyle moich wrażeń z Ogrodu Snów. Czy wrażenia te mogła oddać sucha wzmianka w przewodniku, że jest to ogród neoklasycystyczny w stylu nawiązujących do ogrodów europejskich? Więcej można wyczytać z folderu leżącego w galerii. Że jest to ogród sławny jako ogród Sześciu Pór Roku. Że zajmuje obszar 6895 m2. Że nadzorował jego budowę i firmował Kishar Narshingh, jeden z ważniejszych architektów w Nepalu. Że był to prywatny ogród Kajsera Shumshera, dla powstania którego inspiracją był styl edwardiański. Ten stary ogród i dziś może być inspiracją dla współczesnych projektantów ogrodów. Żadna z tych wzmianek nie odda uroku tego wspaniałego ogrodu, stanowiącego perłę architektury ogrodowej na skalę światową. Wystarczy godzina, aby go zwiedzić, ja chciałabym spędzić w nim co najmniej rok.