Moje przyjaciółki goryczki

Goryczka gentiana to mrozoodporna bylina o pięknych kwiatach w żywo niebieskich odcieniach, rzadziej białych, żółtych lub purpurowych. Goryczki mają zmienną formę od zimozielonych małych kępkowatych lub dywanowatych bylin rosnących na górzystych łąkach do imponujących roślin zielnych rosnących w lasach. Wszystkie odporne są na niskie temperatury dochodzące nawet do -200 Celsjusza. W Polsce niezwykle urodziwa jest rosnąca w Tatrach kępkowata goryczka o szafirowych kwiatach, wtulona w kamienie, w puszyste trawy i zioła. Jej trąbkowate kwiatki o dziesięciu płatkach ułożonych w dwóch rzędach, wsparte są na kilkucentymetrowych cienkich łodyżkach wynurzających się z kępki drobnych listków. Spotykałam je podczas tatrzańskich wędrówek i zachwycona ich urokiem haftowałam na dziecięcych ubrankach mojej córki, rysowałam w szkolnych zeszytach moich dzieci, sadziłam w ogrodzie. Spotkałam je także podczas trekkingu w Masywie Mont Everestu.

1

Droga z Nemcze Bazaar położonego na wysokości 3340 m. n.p.m. przez Tamo do Renjo Pass szła początkowo przez zalesione zbocze wzdłuż Bhote Kosi. Tu nie było gencjan. Były za to inne rośliny, krzewy, drzewa, paprocie, mchy, porosty i nieznane mi krzewinki o przebarwiających się na czerwono i wiśniowo jesiennych liściach. Lasy kończą się „na moście na rzece Bhote Kosi”. Brzmi to zabawnie, lecz tak jest w istocie. Idąc do miejscowości Tame przekracza się wiszący, stosunkowo krótki most na tej rzece i – co w Himalajach nie jest rzadkością – po drugiej stronie mostu droga prowadzi stromo pod górę trawersami. Powoduje to, iż gwałtownie przekracza się linię lasów. Na wzniesieniu rosną już tylko krzewy miniaturowych rododendronów, kępy traw i kwitnące byliny. W drodze z Tame do Tanga okolica staje się coraz bardziej kamienista i surowa. Z tym większą radością witałam maleńkie kępki goryczek. Nie były tak szafirowe jak tatrzańskie, lecz niebieskie jak niezapominajki, rzadko dwubarwne niebiesko - białe. Żyłki po zewnętrznych stronach płatków były białe lub bladożółte. Był to okres pełni ich kwitnienia, w kępkach było widać dużo pączków sterczących jak złożone maleńkie parasolki. Z radością witałam te niepozorne roślinki. Stanowiły miły akcent krajobrazu, dający odpoczynek oczom znużonym brunatnością kamieni i przypominały ojczyste Tatry. Z nimi było mi raźniej, zwłaszcza że szlak ten nie jest często odwiedzany przez turystów i godzinami nie widziałam człowieka. 

2

Im wyżej, tym goryczki zdarzały się rzadziej. Na wysokości zbliżonej do 4000 m npm już ich nie spotykałam. Czułam się osamotniona. Z tym większą radością powitałam je znowu w okolicy Dzongila, po przejściu Cho La Pass (5368 m npm). Wprawdzie zapadał już zmierzch, ale moje stęsknione oko wyłuskiwało je spośród traw. Droga z Dzongila do Lebocze okrąża Awi Peak prawie na tej samej wysokości, gdyż w rezultacie pokonuje „zaledwie” 80 m. wysokości. Zbocze jest skierowane na południe, więc wśród traw czekały na mnie goryczki. Od razu zrobiło mi się raźniej. Spotkałyśmy się znowu po zejściu z Everest Base Camp do Thokla (Dughla) i dalej do Dingbocze. Tu goryczki są bledsze, często dwukolorowe: niebieskie mieszane z biały. W dwukolorowych środkowe płatki zawsze są ciemniejsze, a te zewnętrzne jaśniejsze lub białe. Wyglądają jak małe łezki. Im wyżej, tym goryczek mniej, z rzadka towarzyszą miniaturowym rododendronom i krzewom berberysów. Nie spotkałam ich także w drodze z Dingbocze do Tangblocze. Z tym większą radością odnalazłam je w dniu powrotu do Nemche Bazar. Zbocze zaroiło się od błękitnych lub zmieszanych z białym kwiatków. Przywitałyśmy się jak stare znajome.  
Wdzięczna jestem tym moim małym przyjaciółkom za towarzyszenie w tak trudnej drodze, za nie opuszczenie mnie, gdy byłam sama, osamotniona i piekielnie zmęczona na trasie trwającej przeciętnie 6-7, a nawet 12 godzin w ciągu dnia. Było mi raźniej, gdy mrugały do mnie porozumiewawczo i dodawały otuchy i na tej dalekiej obczyźnie przypominały Ojczyznę. 

3